środa, 26 lutego 2014

Domowe pieczywo - bułki żytnio-pszenne

Biała mąka pszenna, ze względu na niską zawartość błonnika i wysoki indeks glikemiczny, nie jest szczególnie polecana osobom dbającym o linię [odkryłam Amerykę, wiem...]. Białe pieczywo, w porównaniu ze swoim odpowiednikiem razowym, żytnim, bądź orkiszowym, ma stosunkowo niewiele wartości odżywczych, zakwasza organizm, zawiera puste kalorie i zaspokaja głód na krótko. 
Warto zatem postawić na pieczywo ciemne, bogate w błonnik, minerały (np. wapń, potas, cynk) oraz witaminy (np. z grupy B). Mąka żytnia, którą zastosowałam do wypieku bułek śniadaniowych jest dodatkowo znana z właściwości obniżających poziom złego cholesterolu we krwi.


Domowa produkcja pieczywa dostarcza wielkiej satysfakcji. Nie wymaga nadprzyrodzonych zdolności kulinarnych, daje dużo możliwości eksperymentowania, dopasowania smaku do własnych upodobań. Prezentowany przez mnie przepis jest w zasadzie tylko bazą - można ją wzbogacić o ulubione dodatki, np. cebulkę lub suszone zioła.

Składniki:

50 g świeżych drożdży
300 g mąki żytniej
200 g mąki pszennej pełnoziarnistej
250 ml letniego mleka
1 łyżeczka cukru
1 łyżeczka soli morskiej
2-3 łyżki oliwy z oliwek

Przygotowanie:

W misce pokrusz drożdże, zasyp cukrem i wlej letnie mleko. Lekko wymieszaj widelcem, odstaw na dwie minuty, by drożdże zaczęły pracować. Gdy rozczyn będzie gotowy, dodaj pozostałe składniki - dwa rodzaje mąki, sól i oliwę z oliwek. Zagnieć elastyczne ciasto, nakryj ściereczką i pozostaw do wyrośnięcia na ok. 20-30 minut.
Z wyrośniętego ciasta formuj bułeczki wielkości mandarynki i układaj je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Zachowaj odstępy, ponieważ bułki urosną podczas pieczenia. Nakryj ściereczką i odstaw do ponownego wyrośnięcia, na kolejne 20 minut. Wierzch wyrośniętych bułek możesz posmarować roztrzepanym jajkiem i posypać ulubionymi ziarnami, np. łuskanym słonecznikiem, pestkami dyni, sezamem lub makiem.Piecz w piekarniku nagrzanym do 200 stopni przez ok. 20 minut.

Dodatek maki pszennej sprawi, że bułki będą bardziej puszyste i mniej zwarte. Te przygotowane na bazie samej mąki żytniej trzeba będzie piec nieco dłużej (25-30 minut). Pozostaną lekko "gliniaste", a wyrabianie ciasta doprowadzi Was do białej gorączki (przeraźliwie się klei i słabo rośnie) :-)

wtorek, 25 lutego 2014

Diabelska, czerwona, pomidorowa :-)

...zupa jest najlepszą życiową towarzyszką człowieka - tego styranego pracą, szkołą i życiem, człowieka przed wypłatą, człowieka bez pomysłu na obiad i człowieka odchudzającego się :-) Dlatego też, oprócz tradycyjnej, zaprawionej śmietaną i ryżem “pomidorówki”, polecam nieco odchudzoną i eksperymentalną wersję “na ostro”. Przepis odkryłam ponad rok temu na blogu Ani (Lepszy Smak). Od tamtej pory jestem nie tylko wielką fanką tejże zupy, ale również bloga :-) 

Składniki:
pół litra bulionu warzywnego lub wody
2 puszki (800 g) pomidorów bez skóry w zalewie
2 łodygi selera naciowego
1 marchewka
2 ząbki czosnku
1 ostra papryczka chili (można zastąpić pieprzem cayenne)
100 g zielonej lub czerwonej soczewicy
sól morska, czarny pieprz
oliwa z oliwek

dodatkowo (opcjonalnie):
1 łyżka jogurtu greckiego 10,0% tł.
1 garść posiekanej natki pietruszki












Przygotowanie: 
W garnku z grubym dnem rozgrzej oliwę z oliwek. Obraną marchew i seler naciowy pokrój na cienkie plasterki, wrzuć do garnka, przesmaż na średnim ogniu, by warzywa lekko zmiękły. Pod koniec smażenia dodaj posiekaną drobno papryczkę chili (lub pieprz cayenne) oraz przeciśnięty przez praskę czosnek.
Pomidory wraz z zalewą zblenduj, zalej warzywa w garnku. Dodaj bulion (lub wodę) oraz soczewicę. Gotuj na niewielkim ogniu przez ok. 20-30 minut. Podawaj z "kleksem" jogurtu greckiego (dla złagodzenia ostrości) i posiekaną natką pietruszki.

poniedziałek, 24 lutego 2014

Słowem wstępu...

Nie da się ukryć, że moje samodzielne, studenckie życie przysporzyło mi wielu radości i ekscytacji. Budzący dreszczyk emocji powiew wolności i specyficzny, wielkomiejski klimat, nie sprzyjały utrzymaniu licealnej sylwetki. Wszelka aktywność fizyczna, której kiedyś imałam się tak ochoczo, poszła w odstawkę, ustępując miejsca pracy, nauce i szeroko pojętej "adaptacji" do nowych warunków bytu :-)
Ze swojej nadwagi zdałam sobie sprawę dość późno, choć sygnały ostrzegawcze pojawiały się regularnie z roku na rok. Nowe fałdki, dodatkowe kilogramy - mogłam śmiało konkurować z ludzikiem Michelin w boju o nową twarz marki... 

W ciągu 5 lat przytyłam blisko 10 kilogramów. Choć jako nastolatka byłam szalenie aktywna, z wiekiem odezwała się we mnie natura domatorki. Na tyle polubiłam swoją kanapę i telewizor, że nawet w obliczu mojej nadwagi, ciężko było mi się od niech oderwać. Z dnia na dzień narastała we mnie wściekłość i rozgoryczenie, czułam się ociężała i leniwa do granic przyzwoitości. W wieku 24 lat uszła ze mnie cała młodzieńcza energia. Początkowo nie wyobrażałam sobie, że uda mi się cokolwiek zmienić. Znając dobrze swój słomiany zapał i niebywałą zdolność do szybkiego zniechęcania się, bałam się zrobić pierwszy krok...

Nie dam rady... To bez sensu... Może jutro...  tak wyglądały pierwsze próby sprecyzowania jakiegokolwiek planu, choć z dnia na dzień w mojej głowie coraz silniej narastała potrzeba zmian. Wraz ze zbliżającym się końcem roku i perspektywą snucia noworocznych postanowień, dojrzałam do decyzji o radykalnej zmianie swojego dotychczasowego żywota ;-) Mając na względzie powrót do dawnej sylwetki i redukcję wagi, postanowiłam dołożyć wszelkich starań, by racjonalne odżywianie i aktywność fizyczna stały się nieodłączną częścią mojego codziennego życia. O swoich planach, zmaganiach i efektach chciałabym opowiedzieć na A Little Bit Fit...