Nie da się ukryć, że
moje samodzielne, studenckie życie przysporzyło mi wielu radości i
ekscytacji. Budzący dreszczyk emocji powiew wolności i specyficzny,
wielkomiejski klimat, nie sprzyjały utrzymaniu licealnej sylwetki.
Wszelka aktywność fizyczna, której kiedyś imałam się tak
ochoczo, poszła w odstawkę, ustępując miejsca pracy, nauce i
szeroko pojętej "adaptacji" do nowych warunków bytu :-)
Ze swojej nadwagi zdałam
sobie sprawę dość późno, choć sygnały ostrzegawcze pojawiały
się regularnie z roku na rok. Nowe fałdki, dodatkowe kilogramy -
mogłam śmiało konkurować z ludzikiem Michelin w boju o
nową twarz marki...
W ciągu 5 lat przytyłam
blisko 10 kilogramów. Choć jako nastolatka byłam szalenie aktywna,
z wiekiem odezwała się we mnie natura domatorki. Na tyle polubiłam
swoją kanapę i telewizor, że nawet w obliczu mojej nadwagi, ciężko
było mi się od niech oderwać. Z dnia na dzień narastała we mnie
wściekłość i rozgoryczenie, czułam się ociężała i leniwa do
granic przyzwoitości. W wieku 24 lat uszła ze mnie cała
młodzieńcza energia. Początkowo nie
wyobrażałam sobie, że uda mi się cokolwiek zmienić. Znając dobrze swój słomiany zapał i niebywałą zdolność do
szybkiego zniechęcania się, bałam się zrobić pierwszy krok...
Nie
dam rady... To bez sensu... Może jutro... tak wyglądały
pierwsze próby sprecyzowania jakiegokolwiek planu, choć z dnia na
dzień w mojej głowie coraz silniej narastała potrzeba zmian. Wraz
ze zbliżającym się końcem roku i perspektywą snucia noworocznych
postanowień, dojrzałam do decyzji o radykalnej zmianie swojego
dotychczasowego żywota ;-) Mając na względzie powrót do dawnej
sylwetki i redukcję wagi, postanowiłam dołożyć wszelkich starań,
by racjonalne odżywianie i aktywność fizyczna stały się
nieodłączną częścią mojego codziennego życia. O swoich planach, zmaganiach i efektach chciałabym opowiedzieć na A Little Bit Fit...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz